Dlaczego kobity współczesne używają tak mocnych makeupów? Może to objaw kultu cielesności charakteryzującego naszą zdominowaną przez antyreligijny materializm epokę, jak chcieliby niektórzy moraliści? Myślę, że sprawy się mają do pewnego stopnia odwrotnie. Ukrywanie pod maską z pudru swojej prawdziwej, zapryszczonej  i owrzodziałej twarzy przed oczami mężczyzn świadczy o głębokiej nienawiści jaką odczuwają do swoich ciał przedstawicielki płci pomalowanej. Nic dziwnego. Tysiącleciami ich ciała były przedmiotem handlu i gwałtu. W ostatnich czasach sprawy poszły jeszcze gorszym kierunku, bo mężczyźni, którzy chcą z tych ciał bez konsekwencji korzystać, uznali za stosowne karmić je hormonami wyłączającym ich funkcje związane z prokreacją i nieodwracalnie zmieniającymi sposób ich funkcjonowania (o czym obrzucane hormonalnymi koktajlami Mołotowa kobity przekonują się dopiero po latach). Na starość nieszczęsne białogłowy muszą się dodatkowo nastrzykiwać jadem kiełbasianym i odsysać sobie dający naturalne ciepełko tłuszczyk.

Nic dziwnego, że kobity znienawidziły swoje ciała i ukrywają  je pod warstwą farby. „Groby pobielane!” – krzyknąłby zapewne znany mizoginiczny cieśla-socjopata z Nazaretu. Słusznie nienawidzicie swoich ciał! Wszak mówi Pismo (skierowane przez Senekę do Licyniusza):

Nigdy mnie ciało to nie zniewoli do strachu,nigdy nie zmusi do niegodnej męża prawego obłudy! Nigdy nie będę kłamał gwoli chwały tego nędznego ciała! Kiedy uznam to za właściwe, rozerwę z nim wszelki związek. Jednak i teraz, kiedy trzymamy się razem, wcale nie będziemy sojusznikami równoprawnymi: wszelkie pierwszeństwo otrzyma duch (Seneka, Listy moralne do Lucyliusza LXVI).

Ale czy makijaż nie jest kłamstwem? Czy nie kłamiecie o waszym prawdziwym wyglądzie nakładając iście tektoniczne ilości podkładu na wasze uprzednio starannie ogolone twarze?

Czy jednak można kłamać o czymś, czego nie ma? Jeśli nie ma prawdziwej nagości, jak sądzą niektórzy, to o czym kłamiecie. Baba (i chłop tyż!) nigdy nie jest naga. To wszystko to kolejne warstwy broniące dostępu do czegoś, co już nie jest ciałem:

[…] nagość i natura jako takie nie są możliwe: jest tylko obnażenie, istnieje tylko natura zepsuta (Giorgio Agamben, Nagość).

Nadzy byliśmy tylko na terenie Edenu. Teraz możemy być co najwyżej na golasa.