Miałem często wątpliwości co do jakości pism filozoficznych Seneki. Po uważnym przeczytaniu Listów moralnych mówisz sobie, że jest to proza niezbyt pożywna filozoficznie i trochę za dużo w niej starczego stękania. Ale po wszystkim trafiasz na taki jak poniższy fragment i mówisz sobie: ten Seneka to jednak miał talent i jaja do pisania. Mówię, że miał „jaja do pisania”, chociaż za zwyczaj kojarzy się sztukę pisarską z inną częścią ptasiej anatomii. Będę obstawał przy swojej obscenicznej metonimii. Pisze się jajami! Odłóżmy jednak jaja na bok. Oto ten fragment:

„[…] nie pieniądze uczynią cię równym Bogu: Bóg obchodzi się bez niczego. Nie dokaże tego również obszyta szlakiem purpurowym szata: Bóg nie jest ubrany w żadne szaty. Nie sprawi tego ani sława, ani zwracanie na siebie uwagi, ani rozprzestrzeniony pośród ludów rozgłos twego imienia: Boga nikt nie zna, przy czym wielu sądzi o Nim źle i w dodatku czyni to bezkarnie. Nie pomoże ci też tłum niewolników, obnoszących lektykę twoją po ulicach oraz gościńcach: ów najwyższy i przepotężny Bóg sam dźwiga wszystko. Nawet uroda i siła nie zdoła cię uszczęśliwić: niszczeją one na starość. Trzeba więc szukać czegoś takiego, co nie trwa tylko do pewnej chwili, w której nie może już się ostać. A cóż to jest? Duch, lecz duch prawy, szlachetny i wzniosły. Jak nazwiesz go inaczej niźli Bogiem goszczącym w ciele ludzkim? Taki duch zaś może przypaść w udziale zarówno rycerzowi rzymskiemu, jak wyzwoleńcowi, jak i niewolnikowi” (Seneka, Listy moralne do Lucyliusza XXXI).

Pamiętam jak kiedyś siadywałem jako bezrobotny magister w byłym budynku KW PZPR w Opolu, gdzie kiedyś mieściły się kwatery główne filozofii opolskiej, a gdzie dzisiaj znajdziecie Wydział Ekonomii UO. Siadywałem załamany. Kasy brak, pracy brak, perspektywy niepewne. I wtedy dwóch zupełnie różnych ludzi, choć obaj byli zawodowymi filozofami, przyszło do mnie z podobną radą. Jeden, którego określę mianem TegoStana rzucił właśnie ten cytat z Seneki: “Marcin, bądź jak Bóg. Bóg niczego nie potrzebuje”. Drugi — John Deer — dał radę podobną do tej, jaką dał agentce Clarice Sterling Hannibal Lecter w Milczeniu owiec: “Czytaj Marka Aureliusza”. “To wszystko to gówno” — dorzucił na brązowo. I wiecie co — pomogło mi.

Ciao!